niedziela, 14 czerwca 2015

Trening, trening, a na trening zawody.

PIĄTEK
W ramach przygotowań do najważniejszego dla mnie biegu, jak na tę część sezonu, wybrałem się w ciągu dnia na dwa treningi biegowe. Niby ten Sieradz taki mały, tyle osób narzeka... a ja na tych dwóch treningach czułem się jak na dwóch krańcach świata! Dwa odmienne klimaty, dwie różne specyfiki treningów.
Pierwszy postanowiłem zrobić w 'lasach tropikalnych' przy naszym sieradzkim MOSiRze. Był to dość spokojny trening, bo składał się z dwóch odcinków interwałowych w czasie 10 minut (w czwartym zakresie tętna) i dwóch minut przerwy. Oczywiście o rozgrzewce i schłodzeniu już wspominać nie muszę. Pogoda za oknem iście letnia, żar lejący się z nieba i do tego niemalże bezwietrznie... Ale bieganie po parku sprawiło, że była to czysta przyjemność.

Drugą częścią treningu były podbiegi. W tym wypadku udałem się na Górkę Kłocką i na 'sieradzką Saharę'. Piach przesuwający się pod stopami, żar lejący się z nieba, a pod koniec treningu i fatamorgany! Dwanaście odcinków w czasie 25 sekund pokonanych pod górkę w tempie przebieżek. W dół marszem.

Dwa zupełnie inne treningi, dwa zupełnie inne klimaty to i dwa zupełnie inne stroje biegowe :)


SOBOTA
Następnego dnia wybraliśmy się do Maleni wraz z Prezesem i moją dziewczyną, której obiecałem wyprawę z chłopakiem biegaczem, a i przy okazji mieliśmy fotografa, ochroniarza i wsparcie :P Była to już drugą edycja tamtejszego biegu organizowanego przez szkołę w Maleni wraz z pomocą Bieging Team Zelów (serdeczne pozdrowienia!) i ochotniczej straży pożarnej. Uwielbiam takie biegi kameralne gdzie atmosfera jest iście rodzinna, a liczba osób startujących nie przytłaczająca. Pogoda zapowiadała się niestety podobnie do tej sprzed roku. Wtedy to na niebie nie było żadnej chmury, a temperatura sięgała (a może i przekraczała) 30 stopni Celsjusza. Na szczęście teraz było troszeczkę chmur na niebie, a i wiaterek troszeczkę nam sprzyjał. Choć momentami i tak był czuć spiekotę i stojące wręcz powietrze. Ale do pogody zawsze biegacz może się przyczepić, więc koniec tego. Co do samego startu. Z góry zakładałem, że nie będę dzisiaj szarżował. Po pierwsze - trwa dla mnie okres przygotowawczy pod inne zawody. Po drugie - w takich warunkach pogodowych jednak czasów rewelacyjnych się nie robi. Po trzecie - wczoraj miałem intensywne treningi i dzisiejszy start traktuje jako luźną przebieżkę. Słowa słowami, a na starcie i tak w głowie biegacza kręci się tysiące myśli. Po uprzedniej rozgrzewce, wystartowałem dość spokojnie tempem 4'38, choć oczywiście i tak ciut więcej niż pierwotnie zakładałem. Do 4 km tempo niemalże pod linijkę. Następnie trochę automatycznie przyspieszyłem, ale to dlatego że włączył mi się instynkt Łowcy. Widziałem przed sobą 'zwierzynę' i słuchając głosu natury po prostu musiałem ją dopaść albo chociaż się zbliżyć i poczuć jej zapach. Na 7 km dogoniłem nowo poznanego kolegę Szymona i biegliśmy razem do 300 metrów przed metą. Gdzie postanowiłem, po uprzednim poinformowaniu kolegi, że spróbuję sobie polecieć sprintem. Mogę być nie wiem jak zmordowany, ale zawsze uwielbiam wbiec z pełną szybkością na metę. Tak samo było dzisiaj, że prawie co nie wyhamowałem przed zabezpieczając skrzyżowanie policją. Dobrze, że mieli wyłączony fotoradar. Zawody kończę na 16 pozycji (na 66) z czasem 46:38. Na mecie jeszcze tylko buziak od ukochanej (mhm, po to biegłem :3), zjedzona grochóweczka i można zabierać się do domu. Z Maleni znów przywożę niepełną opaleniznę ramion, ale za rok na pewno też się tam widzimy. Teraz tylko regeneracja, kolejne treningi i odliczanie (20 dni!).
Lasy tropikalne na MOSiRze
Sieradzka Sahara na Górce Kłockiej

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz