niedziela, 24 maja 2015

XIII Bieg Ulicą Piotrkowską


Przyznam szczerze, nie czekałem na te zawody z utęsknieniem jak to bywało zawsze. Od dwóch tygodni nie biegałem nic z powodu 'shin splits' i moje morale trochę podupadło. W dzień startu, po przebudzeniu, nie czułem w ogóle mocy i czułem, że to będzie zły dzień. Z czasem pomyślałem też, że zawsze jak mi się nie chciało biec i marudziłem, to potem wykręcałem czasy. Jak było tym razem?
O godzinie 14:39 wraz z Kacprem udaliśmy się na dworzec kolejowy i ruszyliśmy Łódzką Koleją Aglomeracyjną do Łasku, do naszego kolegi, który jest dyspozytorem na tamtejszym dworcu (chyba dobrze mówię Piotrku?). Poczułem się jak dziecko w muzeum! Mnóstwo tajemniczego sprzętu, kilkadziesiąt wajch, różnych przycisków... No po prostu szał! Piotrek akurat kończył zmianę i miał największy ruch, a patrzeć na niego w akcji to była dla nas dodatkowa atrakcja. Coś niesamowitego.
O godzinie 16 wyjechaliśmy z Łasku, odebraliśmy kolegę Tomka jeszcze z trasy i udaliśmy się na teren manufaktury. Tam już tradycyjnie, poszliśmy do biura zawodów, obejrzeć start przebrać się i takie tam biegowe formalności.
Planowałem pierwsze 5km polecieć w średnim tempie 4'30, a drugą cześć około 4'20. Tradycyjnie już ustawiliśmy się na starcie z Kacprem i postanowiliśmy lecieć razem. No i ruszyliśmy. Od samego początku powróciły mi chęci do biegania, żadnego bólu. Tylko ja i trasa. Ten bieg mogę chyba zaliczyć poniekąd do swojego biegowego renesansu. Odżyłem i znów chcę dawać z siebie wszystko! Zacząłem w miarę planowo w tempie 4'27. Sam start mnie zaskoczył, bo nie było typowego ścisku jak na takie uliczne biegu i przy takiej liczbie osób. Pierwsze 5km minąłem z czasem 22 minut i 8 sekund. Więc zgodnie z planem teraz trzeba zacząć przyspieszać. Trasa dość trudna w moich odczuciach, sporo zakrętów, zawrotek, kostki brukowej. Dodatkowo było trochę duszno, ale zawsze znajdzie się jakiś element na który można pomarudzić. 
Ostatnia prosta, daje z siebie wszystko, o czym może świadczyć czas ostatniego kilometra (3:46!). Wbiegam na metę z czasem 44:06, czyli o 2 minuty i 31 sekund lepiej od ostatniej życiówki. Ledwo żyję, ale przynajmniej czuję, że żyję! Na pierwszy rzut oka zdanie bez sensu logicznego, a jednak... :) Jestem mega zadowolony, znów mam ochotę biegać i chcę więcej!
Dzięki wszystkim, którzy tam ze mną byli! Gratulacje dla wszystkich, którzy ukończyli i ustanowili swoje życiówki!
Niech żyją sportowe świry, aoouu !!

Sportowe świry, aooouuu !!
PS. Zadanie. Znajdź 5 podobieństw.
Po lewo: Bieg ulicą Piotrkowską 2015; po prawo: Półmaraton Łowicki 2014

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz