Zapisując się na ten bieg kilka tygodni temu, kierowałem się myślą o pierwszym mocniejszym sprawdzianie przed celem głównym, czyli Łodzią w kwietniu. Niestety plany uległy nieco zmianie przez problemy zdrowotne i sprawy kontuzjogenne. Jeszcze tydzień temu byłem pewien, że pojadę do Warty w celach rekreacyjnych (o idei biegu już nie wspominając). W niedzielę o godzinie 11 wyruszam wraz ze swoją najwierniejszą fanką w postaci mojej mamy, zabieram też ze sobą kolegę z grupy, Kubę.
Na miejscu spotykamy resztę ekipy, odbieramy pakiety, czyli taki biegowy już standard. O godzinie 12 zaczynam rozgrzewkę. Ze względu na wcześniejsze dwutygodniowe nie bieganie, postanowiłem rozgrzać się naprawdę dobrze. Już nie mówię o tym, że tak to powinno wyglądać zawsze... 10-15 minut truchtu, dynamiczne rozciąganie i można zdejmować odzież wierzchnią i wręczyć ją na przetrzymanie mamie. Wstępne założenia były takie: dobrze się bawić, biec około 5min/km i nie zrobić sobie krzywdy. Dwa założenia udało się zrealizować. Jeden niestety okazał się chybiony...
Mowa o tempie. Czułem się naprawdę dobrze, a jak się okazało po biegu, czułem się jeszcze lepiej niż w ogóle mogłem sobie zdawać z tego sprawy, ale nie wyprzedzajmy faktów. Pierwszy kilometr pokonuje w czasie 4 minut i 13 sekund, 'o kurde... nie dociągnę...', dodatkowo czekały nad dwa spore podbiegi koło cmentarza, do tego te dwa podbiegi były dwuczęściowe. Pierwszy zaczynał się łagodnie, ale był dość długi, zaraz po skręcie w prawo było do pokonania kilkadziesiąt metrów ładnego pochylenia, które następnie się spłaszczało i znów dawało nieźle popalić. Na szczęście każdy porządny podbieg, kończy się porządnym zbiegiem, czyli coś co lubię i gdzie zawsze daję radę wyprzedzić parę osób. Tempo średnie wyniosło 4:35, czyli 'troszeczkę' lepiej od zakładanego. A ostatnie 100 metrów pokonane w tempie 3:10 ! Uwielbiam te mocne finisze!Wracając do samopoczucia i zdrowia. Zaraz jak skończyłem, chwilę porozmawiałem i podzieliłem się pierwszymi wrażeniami z kolegami i z mamą, poszedłem się troszeczkę schłodzić w truchcie. Następnie porządnie się porozciągałem. Czułem się fantastycznie. Nie tylko miałem rewelacyjne samopoczucie, ale i zdrowotnie czułem się naprawdę silnie. Nic mnie nie bolało i nie boli (odpukać!). Teraz pozostaje tylko spokojnie wkręcać się na obroty, dalej ćwiczyć poza biegowo i nie zrobić sobie krzywdy.
Troszeczkę o idei biegu i Żołnierzach Wyklętych
Ideą imprezy jest oddanie hołdu żołnierzom polskiego pochodzenia antykomunistycznego i antysowieckiego działającego w latach 1944-1963 w obrębie przedwojennych granic RP oraz popularyzacja wiedzy na ten temat.
Biegi rozgrywają się na dystansach 10km, 5km i 1963r. Ten ostatni nawiązuje do daty śmierci ostatniego partyzanta podziemia niepodległościowego, Józefa Franczaka ps. Lalek, który zginął 21 października, po 24-letniej działalności w konspiracji.
W każdym mieście biegom towarzyszą rozmaite wydarzenia, jak rodzinne gry terenowe, pokazy grup rekonstrukcyjnych czy wystawy plenerowe. Impreza jest przeznaczona dla osób w każdym wieku.
Narodowy Dzień Pamięci Żołnierzy Wyklętych został ustanowiony jako święto państwowe przez Sejm RP w 2011 roku. Jest to święto honorujące i upamiętniające żołnierzy polskiego podziemia niepodległościowego, którzy nie zgadzając się na pojałtański ład, z bronią w ręku walczyli o wolną i niepodległą Polskę z sowieckim okupantem.
Rok temu trafiłem na koszulkę Józefa Franczaka ps. Lalek. W tym roku dostałem koszulkę z podobizną Zygmunta Szendzielarza ps. Łupaszka, więc przybliżę nieco jego osobę.
Zasłynął brawurowymi akcjami zbrojnymi. Urodził się 12 marca 1910r. w Stryju. Jako oficer WP uczestniczył w kampanii wrześniowej, za którą został odznaczony Krzyżem Virtuti Militari. W konspiracji ZWK-AK na terenie Wilna, do końca sierpnia 1943. dowodził 5 Brygadą Wileńską AK. Zgodnie z rozkazami DSZ we wrześniu 1945 brygadę zdemobilizowano. W warunkach sowieckiej okupacji Łupaszka odtworzył ją na terenach rozciągających się od Białostocczyzny po Bory Tucholskie. Był jednym z najwybitniejszych dowódców antykomunistycznej partyzantki, Aresztowany 30 czerwca 1948r. wyrokiem komunistycznego sądu z 30 listopada 1950r. Został stracony 8 lutego 1951r. w więzieniu MBP przy ul. Rakowieckiej w Warszawie. Jego szczątki odnaleziono wiosną 2013r. w kwaterze "Ł" Cmentarza Wojskowego na Powązkach w Warszawie.
www.poszukiwania.ipn.gov.pl
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz