Dokładnie dwa lata temu w tym samym miejscu, na Biegu
Sylwestrowym, wystartowałem w swoich pierwszych biegowych zawodach. Miło wrócić
tu po dwóch latach i zamknąć kolejny rok, jedyne co się zmieniło to brak
śniegu. Tym razem postanowiłem sprawić trochę uśmiechu innym i przy okazji
samemu dobrze się bawić. Wymyśliłem więc z mamą, że przebiorę się w strój
więźnia. Dzień przed zawodami w późnych godzinach nocnych, mama zrobiła mi z
kartonu czapkę, a ja wydrukowałem list gończy, który przyczepiłem na plecach.
Przez pośpiech zapomniałem jeszcze wziąć kuli ze styropianowej bombki.
Przebrałem się przy samochodzie przy dziesięciostopniowym mrozie, a chłopaki
grzali dupska w aucie! W końcu byłem zbiegiem, gonił mnie czas… Porozmawialiśmy
chwilę ze znajomymi, których spotkaliśmy na linii startu i wystartowaliśmy, a
ja raczej zacząłem uciekać. Ludzie się uśmiechali, zaczepiali i śmiali się –
cel został zrealizowany! Tempo początkowo było bardo rekreacyjne, na wąskich
ścieżkach leśnych nie było mowy o skutecznym wyprzedzaniu. Dopiero na drugiej
pętli nieco się przerzedziło, a ja zacząłem biec szybciej. Na mecie medal
wręcza mi mój dobry kumpel Rafał, to dopiero obustronny zaszczyt! Następnie
idziemy z chłopakami do samochodu, tym razem wszyscy przebrali się na dworze.
Teraz czas na szybki odpoczynek i pora przygotowywać się na wieczór.
Wszystkiego dobrego w nowym roku!
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz